[Moje] Gadzina z gór

poniedziałek, 5 września 2011

| | | 0 komentarze
[Moje] Gadzina z gór
W górach na dalekiej północy,
tam gdzie mgły od zawsze panujące,
i śniegi stoki gór pokrywające.
Mieszka smok przebrzydły, śmierć siejący.

W noc późną gad przeklęty wzlatuje nad ziemię,
miasta po drodze spotkane - niszczeją,
życie w nich zamiera, ludzie giną.
Zaś to bydle jest tylko by niszczyć.

Bestia ta podła i czci nie warta,
wzleciała nad Gnarkiem i rzygnęła ogniem,
wściekła zniszczyła wieżę ratuszową ogonem.
Ludzie pierzchali gdzie tylko mogli.

Smok zniszczył wspaniałe miasto.
ci którzy zostali lamentowali,
życie opuściło osadę, smok również.
Sprawca kieruje się do swej pieczary...

Władyka pobliski, Lybort miał na niego plan,
zebrał ludzi na święty bój z gadem,
na honorową walkę, poszli tłumem w ślad,
szykują mu tutaj pole grobowe.
Gdzie smok spocznie na wieki, w zapomnieniu.

Odtąd po smoczej bestii ostał pancerz z łuski,
srebrzy się on iskrzy, i oko kusi.
Oko głupców i idiotów.
Smocze złoto - łuska gadzia.

Zbroja z łuski była pokusą
ludzie zabijali się o nią
tak jak to niegdyś
smok przeklęty z nimi czynił.

[Moje] Gdzieś na trakcie...

| | | 0 komentarze
[Moje] Gdzieś na trakcie...
Gdzieś na trakcie górach
wędrował samotnie nieznany nikomu podróżnik
myśląc że będzie bezpieczny obrał sobie tą drogę,
jednak miał pewną niespodziewaną przygodę.

Gdzieś na trakcie w górach
nieruchomo leżał ranny człowiek
ów wędrowiec miał pecha
napadli go zbóje.

Gdzieś na trakcie w górach
zapomnianych przez ludzi
na pomoc czekał podróżnik,
który ranny leżał bezruchu.

Gdzieś na trakcie w górach
na mało uczęszczanym szlaku
wybawienia udzielić miał ktoś,·kto podobnie jak On zabłądził w te ziemie.

Gdzieś na trakcie w górach
na odciętym od świata zakątku
przeżył człowiek dzięki pomocy drugiego,
obaj zyskali najcenniejszy z darów!!

Gdzieś na trakcie w górach
Ocalały postawił pomnik w miejscu gdzie leżał
Na pamiątkę że tu był i na pamiątkę
tego że żyje.

[Moje] Góry smocze

| | | 0 komentarze
[Moje] Góry smocze
Piętrzyły się one wśród rozległych równin
przeszywały niebo swymi ostrymi szczytami.
Na ich wierzchołkach malował się śnieg.
A u podnóży lasy zielone okrywały podnóża gór.
Były to Smocze Góry znane w Pantagenie.

Przyciągały one podróżników swoim majestatem,
kusiły głupców rozmaitymi skarbami.
Bowiem kto tu przybyłby zarobić,
nie wracał już do domu rodzinnego.
Były to Smocze Góry znane w Pantagenie.

Rano, kiedy jeszcze mgła okrywała kotliny między szczytami
ptaki śpiewały, kozice skakały, drapieżniki zaś polowały
a spragniony przygód człowiek tęsknie spoglądał na majaczące góry
przybył tu po to by je odwiedzić
Były to Smocze Góry znane w Pantagenie.

Później zaś zmieniały się one, kiedy słońce chyliło się ku zachodowi
z tego miejsca wypełzały niebezpieczeństwa
wszystko, co żywe uciekało z wielkiej zadumie.
Były to Smocze Góry znane w Pantagenie.

Kiedy groza i strach przepełniły całą okolicą
wyłaniały się One, wspaniałe i majestatyczne
wielkie stworzenia smokami zwanymi.
Z tego znane są góry Smocze,
a każdy wędrowiec Pantageny wie to.

Opowieść wędrownego bajarza Cohena, który to sam wędrował po Smoczych Górach i ułożył ten tekst. Oglądał z bliska majestat Gór i ich Władców. Cykl opowieści "Kraina Pantagena"

Antoni Czechow - Egzamin na wyższe stanowisko

| | | 0 komentarze
Jest to obraz zdającej osoby egzamin który będzie ją uprawniał na wstąpienie na wyższe stanowisko: registrator kolegialny. Osoba egzaminowana pracowała 21 lat w poczcie jako listonosz.
Jest to króciutkie opowiadanie mówiące o historii starego człowieka, który podchodził do egzaminu. Egzaminowany był z języka ojczystego, geografii, matematyki... Ale treść jest tutaj nieistotna.

Postawa głównego bohatera wobec zwiększonego wysiłku jest także zła. "Po co ja się uczyłem stereometrii, jeśli nie ma jej w programie? Cały miesiąc nad nią, podłą, siedziałem. Jaka szkoda!" - jest to jawnym odniesieniem do podejścia ludzi: Po co się przemęczać? Tutaj dochodzi też jego błaganie o pozytywny wynik egzaminu głównego egzaminującego.

Jefim Zacharycz Fendrikow jest osobą, która nie przypadła mi do gustu. Jego historia oraz peryperie nie wydały mi się w żadnym calu wzruszające i poruszające. Jego sposób zdobycia dyplomu był wybłagany i zdobyty nie wiedzą. A ostatnie słowa bohatera są tego żywym dowodem.

Gerald z Rivii

| | | 0 komentarze
Kim właściwie jest ta postać wykreowana przez Sapkowskiego? Wilk samotnik, wiedźmin który nigdy nie lubił towarzystwa, ani przeznaczenia - wyraźnie zaczyna się zmieniać. Wiedźmin który upiera się że jest "golemem", który nie ma własnego rozumu ani myśli, który stara się wszystkich wokół przekonać, że nie ma absolutnie żadnego przeznaczenia.

Za takiego chciał uchodzić na początku. Czyli wtedy kiedy go poznaliśmy, w opowiadaniach złożonych z dwóch zbiorów. W czasie których już dowiadujemy się, że zostanie związany przeznaczeniem z dziewczynką o imieniu Ciri.

Gerald z Rivii, przez mieszkańców świata wykreowanego przez Sapkowskiego w 2 tomach opowiadań oraz 5 tomach cyklu o Wiedźminie był różnie oceniany i postrzegany. Dla królowej Calanthe był to specjalista ds. przeznaczenia i woli królewskiej, według ludzi prostych i pyszałków to była zaraza morowa najogólniej mówiąc. Dla innych wiedźminów druh (z jednym wyjątkiem). Czarodzieje go nienawidzili, a czarodziejki przeciwnie. Królowie wykorzystywali go w swoich planach, a później chcieli się go pozbyć.

Wiedźmin Geralt był klasycznym wiedźminem, trudnił się zabijaniem potworów. Jednak w cyklu 5 tomów (Krew elfów, Czas pogardy, Chrzest Ognia, Wieża Jaskółki, Pani Jeziora) Geralt kpi sobie ze swojego wychowania i przeznaczenia, tego do czego był szkolony. W ciągu tego cyklu 5 części pochlastał więcej ludzi jak potworów, ku celowi uratowania Ciri, która została przypadkowo wyrzucona na pustynię w pobliżu Cesarstwa Nilfgaardu.

Geralt też jest warty na uwagę ze względu na jego gadatliwość, czasem potrafił też mądro gadać, jednak było to wodolejstwo w zdecydowanej większości. A problemy natury magicznej wykonywał o wiele lepiej od czarodziejów.
Hmm, kimże w końcu jest Geralt? Trudno powiedzieć. Jak go można postrzegać - jako ostrze sprawiedliwości karzące niegodziwych? Jako obrońce nieludzi (zginął w Rivii po wojnie w walkach przeciwko nieludziom)?

Andrzej Sapkowski "Żmija"

| | | 0 komentarze
Andrzej Sapkowski "Żmija"
Ostatecznie udało mi się zdobyć i przeczytać ostatnią z książek A.Sapkowskiego (z 2009 roku) Żmija. Przejdę do meritum postu.
Ostatnia z książek A. Sapkowskiego pt. Żmija została wydana w roku 2009. W wydawnictwie, z którym już wiele lat współpracuje Sapek.

Akcja Żmiji odgrywa się w Afganistanie, w czasie lat '80 kiedy to Rosjanie, wtenczas ZSRR starają się utrzymać swoje "panowanie" czy jak to określić w DRA (Dem. Rep. Afganistanu). W czym strasznie, ale to absolutnie strasznie zostali pokonani. Jak ich poprzednicy Aleksander Wielki zdobywca Persji, Egiptu i całego Bliskiego Wschodu, armia brytyjska za czasów świetności Wielkiej Brytanii, czy też potężne ZSRR w latach '80. Wszyscy oni nie zdołali zdobyć Afganistanu, krainy nie przychylnej najeźdźcom: "Oby Allah wygubił ich wszystkich co rychlej, rękami wiernych lub choćby zarazą jaką...".

Jednak, początek książki jest dość ciekawy, i pasujący jednak do Sapkowskiego, ale nie dajcie się zmylić Sapek zawsze ma w zanadrzu jakiś "nieoczekiwany zwrot akcji". Gdyż był to wstęp do krwawej rzezi konwoju Rosjanów i oddziału Newy, z których nieliczni przeżyli. Cytaty:
1). - Duchy... - szepcze nagle. Wałun odwraca się.
- Że co? Pasza?
- Duchy. Duchy! Duuuuchyyyyyy! Zasadzka! Alaaaarm!.

Książka pełna jest akcji, humorystycznych dialogoów, wspaniałych opisów AS-a. Na pewno oś fabularna książki dla niektórych może być pewnym zaskoczeniem, choć i tak mimo całej współczesności „wieki dawne” są w podszewce, między wierszami, w tle zbudowanym z różnych odniesień, symboli, mitów, legend, wierzeń religijnych i znanych motywów literackich. Kompletne były też powieści AS-a osadzone w wiekach dawnych, bo jednocześnie przepełnione współczesnością. Na pewno mocną stroną książki są realia, kiedy czyta się powieść, naprawdę ma się uczucie jakby się było w Hindukuszu na blokpoście, wśród brytyjskich wojskowych albo wśród towarzyszy macedońskiego Aleksandra. Rzeczywistość wykreowana przez autora jest wiarygodna dlatego, że jest nasycona słownictwem oraz szczegółami z każdej epoki historycznej, do której nawiązuje. Widać, że AS - jak do każdej powieści - przygotował się bardzo starannie.

Czytelnikom radzę również zwrócić uwagę na opis i sceny z persko-greckiego skarbca, w którym bogactwo frazy i erudycja przypominają ulubionego przez AS-a Eco (oczywiście w odpowiedniej proporcji, bo to dość niewielka objętościowo książka).

W zasadzie "Żmija" to nowa formuła literacka, trudno ją porównać z czymkolwiek w polskiej i światowej literaturze (inna sprawa, że podobnie jak przy "Trylogii husyckiej", gdyby wydał ją autor x, pewnie nie znalazłaby się w dziale literatura fantastyczna).

A same wątki snute przez Sapkowskiego są teraźniejsze i aktualne, a zarazem stare jak ich korzenie wyrastające z bogatego dziedzictwa kulturalno-cywilizacyjnego.

Reasumując: sądzę, że sam pomysł fabularny "Żmii" nie każdemu musi się podobać, jak widać, recenzje są różne, uważam nawet, że Sapkowski minął się z oczekiwaniami swoich fanów (400 stron fajnej epickiej przygody, fantasy, czary i w ogóle to najlepiej z Wiedźminem). Natomiast cokolwiek by o książce napisać, jest to jednak kawał profesjonalnego pisarstwa popartego rewelacyjnym warsztatem, erudycją i świetnym językiem, dlatego polecam ją każdemu, kto lubi po prostu dobrze napisane książki, niezależnie od ich tematyki.

Antoni Czechow - Kto winien ?

| | | 0 komentarze
Antoni Czechow - Kto winien ?
Recenzja opowiadania, z streszczeniem

Jest to krótkie, ale dobitne opowiadanie. Narrator opowiada historię, która nie raz miała swoje odzwierciedlenie w rzeczywistym świecie. Pytanie pojawiające się w tytule opowiadania Kto winien wskazuje na dwie strony, czytelnik ma osądzić kto jest winien!

Pierwszym winowajcą jest kot, który jest za młody jeszcze by łowić myszy. Pierwsza wzmianka o nim wygląda tak:
zwinięty w kłębuszek drzemał chudy jak szczapa biały kociak.
Ponieważ nie umiał łowić myszy stary nauczyciel gramatyki chciał go nauczyć.
Drugi winowajcą jest Piotr Diemianycz, stary nauczyciel, który nie mogąc zrozumieć że kociak potrzebuje czasu aby ożyły w nim instynkty zabójcy myszy wyładowuje złość na futrzaku, który ucieka. Ale wracając do sprawy nauki łowienia.

Nauczyciel gramatyki wpadł na genialny pomysł: Jak nauczyć kota łowienia myszy. Wszystko dlatego, bo te gryzonie stały się ostatnio natrętne (szkody wywołane panoszeniem sie gryzoni: pogryziony cylinder i nadgryziony podręcznik do gramatyki). Otóż stary pan Piotr wpadł na pomysł aby kot obwąchał mysz i wiedział że powinien łowić takie szkodniki. Jednak ludzie bardzo różnią się od kotów i kot nie mógł zrozumieć czego od niego chce dorosły. Kot chciał uciec, ale wściekły nauczyciel chwycił biednego kociaka i siłą zbliżył do pułapki z myszą. Kiedy wypuścili mysz aby kot ją złapał stało się zupełnie inaczej. Mysz uciekła pod szafę, a kot pod kanapę.

Finał takiego "wychowywania" był zgubny, kociak bał się w końcu właścicieli, pułapki na myszy i samych myszy, będących źródłem takiego traktowania. Po tym wyrzucili kota, bo nie było z niego żadnego pożytku. Ale po roku stała się rzecz wspaniała. Narrator = młody chłopiec był świadkiem udanego polowania jego byłego kota.

Kot w pewnej mierze symbolizuje człowieka. To opowiadanie mówi, że nie każdy kot od razu rodzi się z wiedzą jak polować na myszy. Musi pierw do niej dorosnąć, ale nie zawsze ma nadającą się do tego sytuacje, ma problemy i przeszkody, które musi pokonać, aby osiągnąć cel. Przykład kota pokazuje nam, że kot od razu nie potrafi polować na myszy, był przez to gnębiony i bity, a na koniec wyrzucony z domu: Bo po co komu kot który na widok myszy ucieka. Kiedy kot był zdany na własną wolę i liczyło się przeżycie wtedy nauczył się łowić myszy.

Ale czy to było niezbędne aby się nauczył? Przecież w domu u nauczyciela gramatyki też by się nauczył zabijać szkodniki. Na ten temat można wysunąć przypuszczenie że losem (fatum) każdego kota jest łowienie myszy. Tak samo jest z ludźmi (choć nie wszystkimi), mimo przeciwności kroczą zawsze swoją wyznaczoną już od dawna drogą. Przez fatum nie da się uciec, ani zapomnieć o nim. A przeciwności zwykle są przeszkodą tylko konieczną do znalezienia prawdziwej ścieżki.

Narrenturm - Andrzej Sapkowski

| | | 0 komentarze
„Narrenturm” Andrzej Sapkowski (opis)

Bardzo podobała mi się książka Andrzeja Sapkowskiego pt. Narrenturm (inny tytuł Wieża głupców), jest to książka napisana w 2002 roku, jest to kolejna książka jednego z czołowych polskich powieściopisarzy fantastyki.
Choć napisana przez twórcę kojarzonego z głównym nurtem polskiego fantasy - powieść Andrzeja Sapkowskiego „Narrenturm” nie może być jednoznacznie zaklasyfikowana do tego gatunku. Jej tłem jest XV wieczny Śląsk i Czechy, które zmagają się z okropnościami rewolucji religijnych i krucjat prawych chrześcijan z niewielką dawką fantastyki i magii.
Narrenturm (oraz ogólnie cykl wojen husyckich) jest lepiej opisany jak poprzedni cykl książek o popularnym wiedźminie Geraldzie. Akcja „Wieży głupców” osadzona jest w Śląsku, dokładnie odwzorowanym i przedstawionym wraz z doskonale wykorzystanym tłem historycznym. Czytając tą książkę można odnieść wrażenie, że działo się to naprawdę. Nie jak w Wiedźminie, w fikcyjnym Kontynencie przepełnionym magią i obszernym kanonem potworów i licznymi rasami rozumnymi. W Narrenturmie jest to lepiej wyważone i umiarem.
Średniowiecze Sapkowskiego poza odniesieniami do współczesnej polityki wypełnione jest znaną ze świata „Sagi o Wiedźminie” kompilacją i próbą ożywienia baśni i podań, jak np. Łysa Góra z sabatem czarownic (w książce Sabat na górze Ślęży). Pokrętnie pojmowaną wiarą, egzorcyzmami działającymi w zaskakujący sposób, czy tytułową nie całkiem przenośnie rozumianą wieżą głupców.
Podobają mi się nieodłączne elementy książek Sapkowskiego występujące także w tej książce są to – świetne dialogi, wartka akcja, dokładne opisy, bardzo interesujące sylwetki bohaterów. Świat wykreowany w Narrenturmie pełny jest baśniowości i mistycyzmu, który istniał równolegle z religią i światem realnym.
Z tak naszkicowanego świata stopniowo wynurza się trójka głównych bohaterów powieści: Reynevan, Szarlej – podobny do Jaskra z „Sagi o Wiedźminie”, Samson zwany Miodkiem – zupełna nowość – wcielenie osoby z innego świata, które dokonało się wskutek nieszczęśliwego przypadku, w ciało klasztornego przygłupa. Ich przygody – spowodowane namiętnościami, uwikłaniem historycznym, czy zwyczajnym przypadkiem są głównym wątku powieści.
Jest to bardzo ciekawa znajomość: Reynevan - medyk wiecznie wpadający w tarapaty, Szarlej - były zakonnik, przydzielony, by chronić Reinmara oraz Samson Miodek – osoba nie z tego świata, zamknięta w ciele klasztornego przygłupa waligóry, osoba obdarzona ponadludzką siłą. Wraz z Reynevanem wtrącają się w wir wydarzeń oraz stają się ich świadkami.
Dużym minusem wstawki z języka łacińskiego, które utrudniają czytanie oraz książka jest dosyć obszerna ponad 580 stron, warto ją przeczytać. Ostatnią zaś zaletą jest to, iż Narrenturm jest wydrukowany na lepszej jakości papierze jak Wiedźmin oraz ma bardzo wymowną okładkę ( jest to fragment obrazu Breughlowskiego "Triumfu śmierci").

Kilka dobrych cytatów z książki:
*** "Rabbi? Ty? Wziąłeś na wóz... Hmm... Kurtyzanę?
– Wziąłem. Toć, proszę ja młodego pana, na strasznego wyszedłbym ciula, gdybym nie wziął."

*** „A ja myślę, że całe zło tego świata bierze się z myślenia. Zwłaszcza w wykonaniu ludzi całkiem ku temu nie mających predyspozycji.”

Alchemik - Paulo Coelho

| | | 0 komentarze
Opis książki
Paulo Coelho „Alchemik”

"Alchemika" Paulo Coelho można tylko pokochać albo znienawidzić. Szczere pochwały i ostre krytyki. Zachwyt albo rozczarowanie. Każdy odbiera tę książkę inaczej, gdyż tylko do niektórych przemawia taki właśnie, alegoryczny sposób przedstawiania świata i ludzi.

"Alchemik" napisany jest wspaniale; piękne, plastyczne opisy doskonale oddają atmosferę opisywanych miejsc, a przy tym budują niepowtarzalny nastrój. Książka czaruje wciągającą fabułą i uroczym, "magicznym" klimatem. Czytając, prawie słyszy się szelest piasku, szum fal, i czuje się powiew pustynnego wiatru na twarzy. To chyba jedyna książka, która napisana jest tak prosto, a zarazem tak pięknie. Dlaczego przypadła do gustu tylu ludziom? Prawdopodobnie właśnie dlatego, że wszystko jest proste i dosłowne.

Cała przygoda nie skupia się na wydarzeniach zewnętrznych, one są zaledwie zarysem, tłem dla właściwego, w tym wypadku, planu wydarzeń: świata wewnętrznego. Wszystkie uczucia i problemy związane z egzystencją młodzieniec musi pokonać sam, z niewielką pomocą spotkanych ludzi: Starego Króla, Fatimy, Anglika, Alchemika. Temu ostatniemu zawdzięcza szczególnie dużo. Dzięki niemu pokonał wszak Pustynię. W końcu sam staje się Alchemikiem, człowiekiem rozumiejącym Język i Istotę Wszechświata. Pojął, że aby poznać wartość rzeczy, trzeba ją najpierw stracić...

Wszyscy ludzie marzą. Różne są to marzenia - wielka i prawdziwa miłość, wygrana w lotto, nowe mieszkanie, samochód. Akurat tych marzeń od razu nie uda nam się spełnić, no, chyba, że mamy wyjątkowe szczęście do obstawiania zakładów. Ale od razu możemy zmienić swoje życie i pójść nową drogą w poszukiwaniu głębszego sensu istnienia, szczęścia i wewnętrznej radości. Tylko obawa przed nieznanym może nas powstrzymać. Ale, jak mawia Coelho, "strach przed cierpieniem jest gorszy niż samo cierpienie", a z kolei "możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące".

Młody pasterz Santiago z andaluzyjskich gór spotyka staruszka, który odmienia jego życie. Mówi mu, że powinien wyruszyć w poszukiwaniu Własnej Legendy, po drodze szukając Znaków, które zsyła mu los. Młody człowiek opuszcza swoje owce i wyrusza na pustynię, by znaleźć skarb, a podczas swojej podróży uczy się, jak żyć. Poznaje "inny świat", zamieniając zieleń górskich pastwisk na złoto pustyni. Spotyka na swojej drodze ludzi, z których każdy jest inny i inaczej patrzy na świat. Każde spotkanie pozwala mu dowiedzieć się czegoś nowego, odkryć i uświadomić sobie jakąś prawdę; jest także etapem jego wędrówki, a zarazem wskazówką, jak iść dalej.
Czytając "Alchemika" zastanawiamy się, z kim właściwie spośród bohaterów my moglibyśmy się utożsamiać.

Czy jesteśmy jak pasterz, zagubiony, poszukujący własnej drogi, którą powinien podążyć, by spełnić marzenia? Czy jak sprzedawca prażonej kukurydzy, który żyje w swoim malutkim świecie, nie zastanawiając się nawet, że poza granicami jego małego miasteczka są inne miasta, lasy, góry i morza, do których mógłby powędrować, a praca i wózek z prażoną kukurydzą są dla niego wszystkim? Czy może jak Sprzedawca Kryształów, pełen przeciwieństw, nie chcący, by jego marzenie o zobaczeniu Mekki kiedykolwiek się spełniło, gdyż wtedy przestałby o tym marzyć i jego życie straciłoby sens?

„Każdy może marzyć inaczej” – powiada Coelho. Szczęście dla każdego ma inne oblicze – jeden wyznacza sobie cele, do osiągnięcia których dąży, podczas gdy inny zadowala się oczekiwaniem i samymi marzeniami, które stają się dla niego wszystkim, co ważne i których nie chce utracić nawet za cenę ich spełnienia. A czego właściwie my pragniemy i jakie są nasze marzenia?